piątek, 27 października 2023

A.C.Herreros, M.Minor „Nieunikniona. Baśnie Matki Śmierci z całego świata”

 

Jeśli chodzi o śmierć, to najlepiej o niej nie myśleć😉 Jednak, cokolwiek by o niej nie powiedzieć, z pewnością bardzo prawdziwy jest tytuł tej książki – Nieunikniona. Więc choć lepiej o śmierci nie myśleć, nasze niemyślenie na nic się nie zda, ona przyjdzie i tak.

W książce A.C.Herreros znajdźmy 44 baśnie z różnych stron świata, pięknie zilustrowane przez M.Minora, jednak najbardziej zapada w pamięć wstęp do tego dość pokaźnego tomu. Nie trudno zauważyć, że współcześnie coś się stało ze śmiercią; nikt o niej nie mówi, dużo ludzi udaje, że jej całkiem nie ma, po prostu nowy temat tabu. Baśnie, zdaje się, to jedno z tych ostatnich miejsc, gdzie o śmierci mówi się jeszcze wprost i bez eufemizmów. Autorka książki tak komentuje tą sytuację;

Utraciliśmy śmierć – naszą Nauczycielkę – i zapomnieliśmy, ile jest w niej życia. Zapomnieliśmy, że jest ważna i potrzebna, że bez niej nic się nie narodzi. Utraciliśmy pamięć o tym, że trzeba ją celebrować tak samo, jak celebruje się życie. (…) Strach przed śmiercią zaszczepiany w nas przez [wizje śmierci przerażającej i odpychającej] wywołuje strach przed życiem, a kiedy ludzie boją się żyć, pozwalają na to, żeby panami ich istnienia byli inni.

A zatem śmierć, mimo że zepchnięta gdzieś do medialnego i społecznego niebytu, tak naprawdę wciąż istnieje i każdy w głębi duszy to wie. Autorka "Nieuniknionej" zaprasza czytelnika, by wzorem ludzi z dawnych wierzeń nie uciekali przed śmiercią, lecz próbowali ją oswoić, np. przez czytanie baśni i rozmawianie o niej. Paradoksalnie dopiero przywrócenie śmierci należytego miejsca w życiu, potrafi przywrócić w nim harmonię i spokój.

Na koniec jeszcze jeden cytat; o baśniach, śmierci i życiu.

Podobno w czasach stalinizmu odkryto, że w jednym z baraków w  łagrze (…), więźniowie nie umierali. Wynikało to z tego, że w tym baraku [co wieczór] pewna kobieta siadała na swoim sienniku i zaczynała opowiadać baśń. W tym momencie ludzie, którzy byli tam przetrzymywani, mogli uciec od trudnej rzeczywistości i doświadczyć innego życia  - życia postaci, które ożywały w ustach tej kobiety. I dzięki nadziei, że możliwe jest inne życie, ci ludzie nie umarli.”






















Nieunikniona. Baśnie Matki Śmierci z całego świata

A.C.Herreros, M.Minor

Dwukropek 2020

Wiek: 7+


poniedziałek, 23 października 2023

Cały ten cukier. J.Inchauspe „Glukozowa rewolucja”

 Cukier jest zły, to wiemy, a już zwłaszcza dla ludzi walczących z nadmiarowymi kilogramami lub cukrzycą. „Glukozowa rewolucja” to jednak nie tylko książka dla ludzi chcących schudnąć, czy diabetyków, lecz dla wszystkich, których meczy senność po posiłku (czyli nagły spadek glukozy), konieczność podjadania, „chęć na słodkie” itd.

Recepta autorki książki jest prosta – należy jeść składniki pokarmowe w określonej kolejności. Najpierw błonnik, potem białko, tłuszcze, a na końcu węglowodany i cukier. Dzięki temu, że zaczniemy posiłek od błonnika (z warzyw), nasz cukier po posiłku nie podskoczy tak wysoko – czyli potem też tak nisko nie spadnie.

W zasadzie ten pomysł pokrywa się z kuchnią tradycyjną – najpierw mocno warzywna zupa, potem drugie danie, a na końcu – ciasteczko😊. Czyli jednak babcie miały rację, że nie należy jeść deseru przed obiadem😉.

Autorka podkreśla, że najważniejszy jest start czyli wytrawne śniadanie i chyba z tym jest najtrudniej. Jogurt z musli pewnie jeszcze jakoś ujdzie, ale sam croissant z kawą zdecydowanie odpada, a przecież nie każdy ma ochotę od rana zaczynać jedzenie od kiełków😉 Pewnie dobrze na początku mieć pod ręką zapas warzyw, żeby móc zagryzać poranną kanapkę rzodkiewką, pomidorem koktajlowym lub swojskim ogórkiem kiszonym😉 Dla mnie najlepszą opcją jest omlet, ale dobrze mieć pod ręką kilka pomysłów i wariacji.

Skok cukru można też zmniejszyć wysiłkiem fizycznym (np. 10-minutowy spacer po posiłku) i popijaniem octu jabłkowego (1 łyżka na szklankę wody). Dla mnie picie octu to jednak za duże wyzwanie, dobrze więc, że można też polać nim sałatki, surówki itp. Dobrze unikać „gołych węglowodanów” – jeśli już jeść bułkę, to z białkiem, błonnikiem i tłuszczem.

Jak dla mnie jedno z największych odkryć z tej książki, to zasada, żeby unikać jedzenia cukru już na śniadanie. To ten nawyk powoduje, że w ciągu dnia bardziej chce się jeść rzeczy słodkie. Jak się dobrze zastanowić, brzmi to wszystko dość rewolucyjnie, skoro dietetycy wszelkiej maści i celebryci polecają już od rana słodką owsiankę, pankejki, a wszystko popite szklanką owocowego soku (czyli jeszcze więcej cukru).  A przecież cukier rozregulowuje organizm, sprzyja stanom zapalnym, otyłości, huśtawkom nastroju itd.

Mimo wszystko Autorka nie jest radykałem. Nawet jeśli czasem nam zdarzy nam się źle zacząć dzień i zjeść coś słodkiego, nie polubimy też picia octu i nie znajdziemy czasu na ruch, warto pamiętać o zaleceniach z książki i o ile tylko się da, wcielać je w życie.

W książce jest dużo przykładów osób, które zaczęły jeść wg porady J.Inchauspe i po kilku miesiącach mogły się pochwalić wspaniałymi wynikami; schudły, czuły się lepiej, miały więcej energii i przestały mieć ochotę na spożywanie dużych ilości słodyczy.


Inna książka o odżywianiu o której pisałam, to "Jelita wiedzą lepiej"
















Glukozowa rewolucja

J.Inchauspe

Marginesy 2023


niedziela, 22 października 2023

A.Majcherczyk, K.Adamek-Chase „Czesio i Trema”

Chwyta za gardło, zawiązuje brzuch na supeł, sprawia, że serce zaczyna bić jak szalone, a nogi robią się z waty. To wszystko Trema, czasem tak nieprzyjemna, że chciałoby się od niej uciec jak najdalej. Również i Czesio tak się czuł. Miał zaśpiewać piosenkę w szkolnym chorze, a tu stres i pustka w głowie. Dobrze więc, że spotkał Mario – certyfikowanego trenera Tremy. Dzięki trenerowi, Czesio przyjrzał się lepiej Tremie i zauważył, że

z bliska wygląda jak duży miś”.

Pomimo namów trenera, Czesio nie za bardzo miał ochotę na poznawanie Wielkiej Niedźwiedzicy, ale im dłużej jej się przyglądał, tym mniejsze robiła na nim wrażenie. Z czasem przyzwyczaił się do jej obecności i Trema przestała go tak paraliżować.

„Czesio i Trema” to książka dobrze napisana i zilustrowana, o problemie, który dotyczy właściwie każdego. Użycie metafory Niedźwiedzicy to bardzo udany zabieg literacki, łatwy do odczytania dla każdego. Stąd też i jasna i czytelna puenta; zamiast z Tremą walczyć, lub udawać, że jej nie ma, lepiej spojrzeć jej w twarz, a wtedy przestaje być tak straszna. Wbrew pozorom, jej obecność jest też potrzebna i konieczna, pod warunkiem, że „zna swoje miejsce w szeregu”.



















Czesio i Trema

A.Majcherczyk, K.Adamek-Chase

Buka 2023

Wiek: 5+


piątek, 20 października 2023

S.Jachowicz, J.M.Szancer „Pan Kotek był chory i inne wierszyki”

Kartonowa książkowa rozkładanka 10/10 cm to świetna opcja dla małych dzieci. Idealnie mieści się w małej rączce, a sztywne kartki zapewniają trwałość. W tej formie zostało też wydane trochę dziecięcej Klasyki – „Lokomotywa” J.Tuwima czy „Pan Kotek był chory” S.Jachowicza. „Lokomotywa” mimo mijających dekad wciąż jest bardzo poczytna, ale z Jachowiczem to już różnie; „Chory kotek” jest lubiany, ale wiele innych wierszyków już odchodzi w zapomnienie, jak np. „Andzia”;

„- Nie rusz, Andziu, tego kwiatka –

Róża kole – rzekła matka.

Andzie mamy nie słuchała,

Ukłuła się i płakała.”

Kupiłam „Pan Kotek był chory” wydany przez Oficynę G&P, własnie dla tej rymowanki. Pamiętam z dzieciństwa piękne i subtelne ilustracje J. M. Szancera do wierszy Jachowicza, a wierszyk o Andzi nie jest zły. Ba! Nawet do dziś inspiruje (vide wydana jakiś czas temu „Andzia” P.Mańkowskiego i P.Truścińskiego).  Nie wiem jednak czemu wydawnictwo użyło szczególnej kolorystyki niebiesko-żółtej jako tła do wierszyków. Niestety taki dobór kolorystyczny robi trochę pstrokate wrażenie, a innych wznowień duetu Jachowicz+Szancer na rynku całkiem brak.















Pan Kotek był chory i inne wierszyki

S.Jachowicz, J.M.Szancer

Oficyna Wydawnicza G&P 2022

Wiek: 1+


czwartek, 19 października 2023

Smaki dzieciństwa. M.Musierowicz „Łasuch literacki”, „Całuski pani Darling”

 Istnieje wiele książek kulinarnych lepszych od „Łasucha literackiego” czy „Całusków pani Darling”, ale pewnie niewielu kucharzy umie tak pisać jak M.Musierowicz. Zarówno „Łasuch” jak i „Całuski” to książki przede wszystkim o gotowaniu, jednak nie są to bynajmniej potrawy przypadkowe, lecz ściśle związane z bohaterami Jeżycjady („Łasuch”) lub szeroko pojętej literatury dla dzieci („Całuski”).  Z książek dowiemy się min., jak zrobić murzynek Gabrysi, serowe rogaliki miniaturki,  torcik makowy Tosi („Łasuch”), albo trochę bardziej awangardowe ciasteczka bogini Demeter, smakowite jaja po bagdadzku, czy specjał czarodziejki Kirke („Całuski”).

Trochę przeszkadza, że Musierowicz nie podaje miar składników w osobnej ramce, tylko trzeba je wyłuskiwać z tekstu, jednak o potrawach pisze tak, że aż się chce gotować. Przepisy w „Łasuchu” nie zawsze są proste w wykonaniu (mój pierwszy murzynek gotowany za dziecięcia okazał się kompletną klapą), jednak autorka w książce przemyca też dyskretny urok trudów gotowania w latach 80., kiedy to na sklepowych półkach nie było prawie nic, ale nawet z tego nic dało się coś ugotować. Dobrze sobie o tym czasem przypomnieć będąc w sklepie, gdzie półki uginają się od towarów, ale akurat zabrakło sera feta, anchois czy kaparów.





















Łasuch literacki

M.Musierowicz

wyd.a5 1991

wiek: 10+

poniedziałek, 16 października 2023

A.Święcki „Kacper i Spółka. Uroczysko Szyszymory”

 Choć współcześnie wśród straszących potworów najmodniejsze są te importowane (dynie, wampiry i zombie), również nasze rodzime, słowiańskie straszydła nie wypadają gorzej. Bo przecież nikt nie chciałby w lesie spotkać Wilkołaka czy Utopca, a i Błudnik czy Dziad Borowy również nie wyglądają przyjaźnie.

O tych wszystkich potworach i zjawach poczytamy w bardzo dobrym komiksie A.Święckiego „Uroczysko Szyszymory”. Mały Kacper wyjeżdża na wakacje do dziadków, a tam los zaprowadza go do lasu. Nie jest to jednak zwyczajny las, bo na wskutek zaburzonej równowagi, wszystkie słowiańskie leśne duchy wróciły do życia..

Komiks ma świetną i interesującą akcję, to co jednak zachwyca najbardziej, to dobra polszczyzna, pełna humoru sytuacyjnego i słownego.

Polecamy dzieciakom w wieku 5 lat i starszym. Podtytuł książki „Kacper i Spółka” zakłada kontynuację serii. Czekamy zatem na kolejną część!















Uroczysko Szyszymory

A.Święcki

Krótkie Gatki 2022

Wiek: 5+


środa, 11 października 2023

„Tu, a może gdzieś…(czyli niesamowite przygody nakrętki, haczyka, kapsla i starej śrubki)”

Nakrętka miała dość monotonnego życia. Postanowiła zmienić otoczenie i ruszyła w podróż. Po drodze spotkała haczyk, kapsel i starą śrubkę, a wtedy podróżowali już w czwórkę. Mieli niesamowite przygody, aż w końcu..

Nakrętka przeżyła sporo przygód, a nawet spełniło się jej marzenie – okazała się cennym skarbem. Zdaje się, że to przede wszystkim sama podróż zmieniła nakrętkę, lepiej poznała siebie i swoje możliwości, przeżyła chwile grozy, ale jednak wyszła z nich cało.  Paradoksalnie miejsce, do którego dotarła nakrętka na końcu książki mimo wszystko wygląda dość podobnie do miejsca startowego. I to również ważny morał tej książki; warto podróżować, by na nowo odkryć prozaiczną codzienność wokół, spojrzeć na nią innymi oczami. Szukanie swojego miejsca czasem niestety trwa długo; nakrętka ze śrubką dość szybko je znalazły, ale haczyk i kapsel poszli dalej.

„Tu, a może gdzieś” to pochwała podróżowania, ale pewnie przede wszystkim chęci wprowadzenia życiowych zmian, wyjście im naprzeciw. A to wszystko w skali mikro, bo wielki książkowy wodospad to w istocie woda z kranu, pustynia to piaskownica itd. Autorka w ten sposób zaprasza, by spojrzeć, na to co wokół, z innej mikro-perspektywy. Właściwie te podróże nawet nie musza odbywać się gdzieś daleko, do dżungli czy na biegun. Można wyjść na znajomą łąkę i spojrzeć na nią inaczej niż zwykle. Ten świat tuż obok może być równie niezwyczajny i zadziwiający.

Największe wrażenie w książce robią ilustracje. Świat na nich niby jest znajomy, ale przecież wygląda całkiem inaczej. Może właśnie tak patrzy na świat dziecko - jak na cud.





















Tu, a może gdzieś

Suvi-Tuuli Junttila

Tekturka 2019

Wiek: 4+


poniedziałek, 9 października 2023

R.Modan "Rany wylotowe"

 Kobi jest już dorosły, ale mimo to cale życie nie może porozumieć się ze swoim ojcem. Żale narastały, a od kilku lat kontakt już się właściwie całkiem urwał. Dlatego jest zdziwiony, gdy pewnego dnia zaczepia go nieznajoma dziewczyna i mówi, że być może jego ojciec przypadkowo zginął w wyniku zamachu..

Komiksy R.Modan jako jedne z nielicznych na rynku komiksów dla dorosłych nie epatują brutalnością, perwersją i depresją, ot, przyjemna obyczajówka, choć to też nie tak, że całkiem infantylna i bez dorosłych problemów. Kluczem do interpretacji „Ran wylotowych” jest dla mnie jego angielski tytuł „Exit wounds”. Gdy ktoś ważny znika z życia, zwłaszcza nagle i niezapowiedzianie, zostają rany, które długo się goją. Tak też było z Gabrielem, ojcem Kobi, który żyjąc tak jak chciał, pozostawił tych ran całkiem sporo. Jednak podobnie jak w komiksie „Zaduszki”, tak i tu Modan pokazuje, jak z perspektywy lat wiele rzeczy widać inaczej i głębiej. Stąd i Kobi pod wpływem wspomnień Numi, zaczyna patrzeć na ojca trochę mniej krytycznie.

Może się wydawać, że Modan traktuje temat bolesnych ran dość płytko, skoro nie wdaje się w ich ponure i depresyjne meandry, ja jednak sądzę, że autorka chce skierować uwagę czytelnika na coś innego. Pomimo bolesnych rodzinnych/wylotowych ran, życie trwa dalej i lepiej skupić się na tym, co jeszcze w tym życiu może zdarzyć się - dobrego.  



















Rany wylotowe

R.Modan

Kultura Gniewu 2023