Cukier jest zły, to wiemy, a już zwłaszcza dla ludzi walczących z nadmiarowymi kilogramami lub cukrzycą. „Glukozowa rewolucja” to jednak nie tylko książka dla ludzi chcących schudnąć, czy diabetyków, lecz dla wszystkich, których meczy senność po posiłku (czyli nagły spadek glukozy), konieczność podjadania, „chęć na słodkie” itd.
Recepta
autorki książki jest prosta – należy jeść składniki pokarmowe w określonej
kolejności. Najpierw błonnik, potem białko, tłuszcze, a na końcu węglowodany i
cukier. Dzięki temu, że zaczniemy posiłek od błonnika (z warzyw), nasz cukier
po posiłku nie podskoczy tak wysoko – czyli potem też tak nisko nie spadnie.
W zasadzie
ten pomysł pokrywa się z kuchnią tradycyjną – najpierw mocno warzywna zupa,
potem drugie danie, a na końcu – ciasteczko😊. Czyli jednak babcie miały rację, że
nie należy jeść deseru przed obiadem😉.
Autorka
podkreśla, że najważniejszy jest start czyli wytrawne śniadanie i chyba z tym
jest najtrudniej. Jogurt z musli pewnie jeszcze jakoś ujdzie, ale sam croissant
z kawą zdecydowanie odpada, a przecież nie każdy ma ochotę od rana zaczynać jedzenie
od kiełków😉
Pewnie dobrze na początku mieć pod ręką zapas warzyw, żeby móc zagryzać poranną
kanapkę rzodkiewką, pomidorem koktajlowym lub swojskim ogórkiem kiszonym😉
Dla mnie najlepszą
opcją jest omlet, ale dobrze mieć pod ręką kilka pomysłów i wariacji.
Skok cukru można też zmniejszyć wysiłkiem fizycznym (np.
10-minutowy spacer po posiłku) i popijaniem octu jabłkowego (1 łyżka na szklankę
wody). Dla mnie picie octu to jednak za duże wyzwanie, dobrze więc, że można też
polać nim sałatki, surówki itp. Dobrze unikać „gołych węglowodanów” – jeśli już
jeść bułkę, to z białkiem, błonnikiem i tłuszczem.
Jak dla mnie jedno z największych odkryć z tej książki, to
zasada, żeby unikać jedzenia cukru już na śniadanie. To ten nawyk powoduje, że
w ciągu dnia bardziej chce się jeść rzeczy słodkie. Jak się dobrze zastanowić,
brzmi to wszystko dość rewolucyjnie, skoro dietetycy wszelkiej maści i
celebryci polecają już od rana słodką owsiankę, pankejki, a wszystko popite
szklanką owocowego soku (czyli jeszcze więcej cukru). A przecież cukier rozregulowuje organizm,
sprzyja stanom zapalnym, otyłości, huśtawkom nastroju itd.
Mimo wszystko Autorka nie jest radykałem. Nawet jeśli czasem
nam zdarzy nam się źle zacząć dzień i zjeść coś słodkiego, nie polubimy też
picia octu i nie znajdziemy czasu na ruch, warto pamiętać o zaleceniach z
książki i o ile tylko się da, wcielać je w życie.
W książce jest
dużo przykładów osób, które zaczęły jeść wg porady J.Inchauspe i po kilku
miesiącach mogły się pochwalić wspaniałymi wynikami; schudły, czuły się lepiej,
miały więcej energii i przestały mieć ochotę na spożywanie dużych ilości
słodyczy.
Inna książka o odżywianiu o której pisałam, to "Jelita wiedzą lepiej"
Glukozowa
rewolucja
J.Inchauspe
Marginesy
2023
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz