Mam słabość do książek z życiowymi wskazówkami i sentencjami. Nie wszystkie z nich są wybitne, ale książki J.Norbury mają w sobie coś i właściwie w każdej z nich można coś dla siebie znaleźć.
Tak jest i
w przypadku najnowszej książki Norbury wydanej w Polsce – „Kot, który nauczał
zen”. Tytuł nie jest zbyt zachęcający, bo chyba nikt za nie lubi dydaktyki. Jednak książkę czyta się dobrze. Jest jak podróż przez różne aspekty
życia.
Tytułowy Kot również wyrusza w podróż. Już na początku książki nieco dramatycznie
stwierdza
„- Poszukiwałem
przez wiele lat. Ale wciąż nie rozumiem wielu rzeczy.
- A czego
szukałeś? – zapytał Szczur(…)
- Sam
chciałbym wiedzieć. Spokoju? Akceptacji? Może sposobu, by odnaleźć w tym
świecie sens?”
Szczur
doradza Kotu podróż do wysokiej sosny. W cieniu jej konarów można osiągnąć
spokój i zrozumienie, o którym tak marzy.
Nasz
bohater podejmuje trud i w podróż wyrusza. Jednak jej finał nie będzie taki jak
mu się wcześniej wydawało, choć do sosny, owszem, dotrze.
W tej książce
najbardziej dało mi do myślenia zdanie o czytaniu książek.
„Tak samo
księgi, one nie są drogą, choć mogą ci pomóc ją odnaleźć. Są jak drogowskaz:
jeśli poświęcisz cały swój czas na studiowanie ich, nigdy nie dojdziesz tam,
dokąd zmierzasz.”
I stąd
„ – Lepiej
zacząć wędrówkę, popełnić kilka błędów i skorygować kurs, niż czekać, aż
wszystko będzie przygotowane, i nigdy nie zacząć”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz