„Gęś, śmierć i tulipan” - nie ma drugiej
TAKIEJ książki o śmierci dla dzieci, dla dorosłych w zasadzie też. Śmierć nie przychodzi
tu gwałtownie, nie strzela z pistoletu, nie jest czarna i nawet nie ma trumny –
wygląda prawie jak starsza ciocia w znoszonej sukience. Czytając tą książkę, w
której jest dość mało słów, przychodzą jednak do głowy różne „śmiercionośne
frazy” – spotkać śmierć, taniec ze śmiercią, zajrzeć śmierci w oczy, czyhająca śmierć
itd.
Książkowa śmierć jest jednak spokojna i
raczej życzliwa, a nawet ma specyficzne poczucie humoru, bo stwierdza „Jestem
przy tobie od twoich narodzin, tak na wszelki wypadek”. Mimo braku gwałtowności
w książce, gdy już wiemy kim jest postać z czaszką, czujemy pewien niepokój i
dyskomfort – cóż, spotkanie ze śmiercią nigdy nie kończy się dobrze. Tytułowa
gęś również to czuje. Pewnie nieprzypadkowo Erlbruch na bohaterkę „mierzącą
się” ze śmiercią wybrał gęś, symbol niezbyt dużej mądrości. W obliczu śmierci przecież
nawet najwięksi mędrcy są jak gęsi – boją się, bo czują, że nie wiedzą o niej
nic.
Erlbruch jednak trochę inaczej rozkłada
akcenty. Spotkanie ze śmiercią nie jest końcem; ona jest tylko towarzyszką
przejścia, więc nie trzeba się jej bać, choć oczywiście my jako ludzie będziemy
śmierci bać się dalej, no bo gdzie właściwie popłynęła gęś z tulipanem? Czy coś
czuje, coś ją boli? Nikt nie chce spotkać śmierci, choć tak właściwie śmierć
jest najtrudniejsza dla tych, którzy zostają i wciąż żyją. Dla umarłych nasz świat
i jego problemy przestają cokolwiek znaczyć.
Są jeszcze symbole i detale; barokowe
krzewy (w baroku temat śmierci był często obecny) i tytułowy tulipan, który
pojawia się na początku i na końcu, symbol odświętności i paradoksalnej czułości
(?) Warto zwrócić uwagę, że gęś nie umiera od razu po spotkaniu ze śmiercią.
Musi nadejść Właściwy czas, nie da się go przyspieszyć, ani opóźnić.
Tytuł: Gęś, śmierć i tulipan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz