Jeśli ktoś szuka książki z szybką akcją i jasną puentą to „Dziura” nie jest dla niego; lepiej niech poczeka na nastrój refleksyjny, a zarazem absurdalny – wtedy „Dziurę czyta się świetnie.
Bohaterem
książki jest taki sobie zwykły ludzik, który pewnego dnia zauważa na ścianie dziurę. Dziury
niestety nie da się po prostu zakleić, bo co rusz zmienia swoje położenie. Jak
to często bywa w naszych czasach, bohater postanawia poradzić się w sprawie dziury ekspertów,
czyli naukowców. Oni mierzą, badają, liczą…i dalej nic o dziurze nie wiedzą.
Czym
właściwie jest ta książkowa dziura? Nie wiadomo; co czytelnik to opinia, a i
sam autor nie za bardzo pomaga w wyjaśnieniu. Jak dla mnie dziura to rodzaj
życiowego psikusa – coś co pojawia się ni stad ni zowąd, nie jest dobre ani złe,
po prostu jest – tylko że nie wiadomo po co. To też w tej dziurze jest najbardziej
męczące, ale zarazem na swój sposób zachwycające - ta nieobliczalność, która
sprawia że życie jest wciąż nieprzewidywalne, a przez to ciekawe. Dziura jako
punkt zaczepienia, żeby spojrzeć na świat inaczej? Czemu nie.
Na początku „Dziura”
nie spodobała się ani mnie (akurat czekałam na coś z konkretną fabułą), ani
mojemu 8-latkowi, ale co ciekawe, moja 6-latka „Dziurę” od razu polubiła. Książka przeleżała cały miesiąc na szafce, dziś przeczytałam ją znów,
no i wreszcie mam swój klucz😊 Nie żeby mocno śmieszyła, jak niektórzy
opisują swoje przygody z „Dziurą”, ale coś w tej książce jest. „Dziura” to
także miód na serce blogera książkowego, który wreszcie ma przed sobą książkę
formalnie i treściowo całkiem inną niż zwykle.
"Dziura" to dobra, nietypowa lektura z gatunku tych, które szybko się czyta, ale zostają z człowiekiem na długo.
Dziura
Oyvind
Torseter
Format 2020
Wiek: 5+
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz