„No, no, no! Często widziałam kota bez uśmiechu”, pomyślała Alicja. „Ale uśmiech bez kota?! Nigdy jeszcze w życiu nie spotkałam dziwniejszej rzeczy”.
„Przygody Alicji w Krainie Dziwów” L.Carrolla
jest pięknie wydana, aż przyjemnie się ją trzyma w ręku. Twarda okładka, nastrojowe
ilustracje Helen Oxenbury, jasne kolory, papier miły w dotyku. Książkę dobrze się też czyta. Nowe tłumaczenie płynnie prowadzi czytelnika, brak tu
archaizmów które zdarzają się w starszych tłumaczeniach, język jest
współczesny, choć bynajmniej nie na siłę uwspółcześniony. I przede wszystkim
sama Alicja – przedstawiona w krótkiej, zwiewnej sukience - sprawia, że czytelnik
nie ma wrażenia, że czyta dzieło, które ma już ponad 150 lat, lecz że jest to
dziewczynka całkiem współczesna.
Dzięki tym zabiegom i na samą treść książki
czytelnik patrzy świeżym spojrzeniem. Jak dla mnie w „Przygodach Alicji” niespecjalnie jest ważna akcja jako taka, bo jest to zbiór swoistych case'ów, z
którymi dziewczynka co rusz musi się zmierzyć (zmniejszanie i zwiększanie
ciała, dziecko, które nagle zamienia się w prosię, absurdalna herbatka u Szalonego
Kapelusznika czy wreszcie spotkanie z Królową, która za byle co każe ścinać
swoich podwładnych). Alicja próbuje odnaleźć się w tych dziwnych sytuacjach, a
czytelnik razem z nią, i właściwie odgadnąć zagadki.
Trzeba przyznać, że mimo mijających lat, „Przygody
Alicji” to wciąż lektura, której nie brak literackiej świeżości. Pewnie nie
polubią jej ci czytelnicy, którzy akurat mają ochotę na romans czy realizm, bo L.Carroll
bawi się konwencją, sprawdza granice absurdu, gdzieniegdzie wplatając takie dialogi,
jak ten z Kotem z Cheshire. Tym samym zaprasza czytelnika do sprawdzenia
własnych granic akceptacji dziwności i nonsensu. Pomimo (a może z powodu) tych dziwności
przyjemnie pobyć w tej Alicjowej Krainie Dziwów, gdzie wszystko jest możliwe a główna
bohaterka co rusz musi weryfikować swoją wiedzę o świecie i o prawach w nim
rządzących.
Czy jest w przygodach Alicji jakaś logika?
Mimo wszystko Alicja nauczyła się w tym dziwnym świecie jakoś funkcjonować i zarządzać,
np. swoim wzrostem. A w naszym racjonalnym świecie też przecież dziwności i
absurdy się zdarzają. Stąd nowe tłumaczenie tytułu książki – „Przygody Alicji w
Krainie Dziwów” – wydaje się o wiele trafniejsze od Krainy Czarów. Za pewne o
to wszak chodziło Carrollowi – zanurzyć czytelnika w nonsensie, podważyć
ustaloną wiedzę o świecie, a także – dostarczyć inteligentnej rozrywki;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz